Szykujemy się na Marcinki, a właściwie to na święto św. Marcina. Po wyrzuceniu wszystkich ekologicznych kreacji z opakowań po mleku, jogurtach i pozostałości z rolek papieru toaletowego ( to brzmi prawie tak, jak te dzieła wyglądały, aż teraz żałuję, że nie uwieczniłam ich aparatem) zostają nam całkiem udane lampiony. A że właśnie teraz w szkołach, przedszkolach, grupach żłobkowych i nawet co niektórych miejscach pracy powstają nowe, to do 11.11 bądziemy mieć jeszcze większy wybór.
Powyżej - kreacje jeszcze przedszkolne Szprotki
Poniżej- lampiony tegoroczne chłopców. Motylki z butelek na kaucję...
Edycja: Na pochód nie poszliśmy z powodów chorobowo-pogodowych. Tym, którzy wolą świętować jedzeniowo przedstawiam tradycyjne wypieki związane z św. Marcinem, zwane tu Weckmannem: słodkie bułki drożdżowe w kształcie św. Mikołaja z fajką. Niegdyś pałaszowane przez czas Adwentu, w naszej części Niemiec obowiązkowo na dzień św. Marcina.
Weckmann z cukrem, rodzynkami i wersja dziecięca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bardzo proszę niezalogowanych użytkowników o podpisywanie się jakimś nikiem. Chciałabym (i pewnie też czytelnicy) móc odróżniać anonimowego komentatora z piątku od anonimowego komentatora z niedzieli.
Być może upłynie kilka dni, zanim będę mogła odpowiedzieć, ale cieszę się z każdego komentarza. Dziękuję za trud dialogu :)i zapraszam znów.